„Wróżka Julia”
12 kwietnia, 2022Przedstawiamy ostatnią z nagrodzonych legend.
W kategorii wiekowej od 14 do 19 lat, drugie miejsce zajęła Klara Błażejczak.
„Jak to z wróżką Julią było…”
Lipiany, to małe, stare miasteczko. Skrywa ono wiele tajemnic. Jedną z nich jest historia mieszkanki Lipian, pani Julii Dżus.
Opowieści starych mieszkańców miasta mówią, że nie wiedzą skąd przyjechała ani ile miała lat wróżka Julia. Mówili, że prawdopodobnie w czasie II wojny światowej była sanitariuszką. Wspomnienia sięgają 1948 roku. Lipiańczycy pamiętają, że kobieta w tych latach mieszkała w Lipianach na ulicy Szkolnej.
Jej mały, stary domek z pruskiego muru, często był odwiedzany przez mieszkańców. Pani Julia zajmowała się wróżeniem z kart i ręki. Warto zaznaczyć, że posiadała dar przewidywania, dlatego też cieszyła się dużym zainteresowaniem. Z całej okolicy przyjeżdżali ludzie, którzy korzystali z usług pani Julii.
Pewnego razu jej mały domek odwiedził pewien bardzo tajemniczy nieznajomy. Ubrany był w długi, czarny płaszcz. Na głowie miał kaptur. Sprawiał wrażenie zakonnika. Wszedł do pokoju, w którym stał nieduży, stary stolik. Na nim leżały karty. Stolik ozdabiał lampion własnoręcznie zrobiony przez kobietę. Pani Julia była osoba niezwykłe utalentowaną, mądrą i inteligentną. Spojrzenie jej przeszyło gościa, który ja odwiedził. Wróżka, patrząc na osobę, potrafiła zgadnąć jaki ma ona problem. Tak też było w przypadku nieznajomego. Widziała, iż ma on wielki problem. Potrafiła bez rozłożenia kart, odczytać historię mężczyzny. Wiedziała, że ta wizyta pozostanie na długo w jej pamięci.
Wróżka Julia usiadła przy stoliku i rozłożyła talię kart. Zaczęła je spokojnie przekładać. Mężczyzna nerwowo kręcił się na krześle. Na jego czole pojawiły się kropelki potu. Pan Julia wiedziała, że nieznajomy skrywa wielką tajemnicę. Pod czarnym kapturem ukrywał swoja twarz, która tak wiele wycierpiała. Niedawno stracił swoją ukochaną żonę i córeczkę. Zostały zamordowane, a jego oskarżono o morderstwo. Był niewinny , udało mu się uciec, a teraz próbuje znaleźć prawdziwego winowajcę. Kobieta to wszystko wiedziała, pomogła nieznajomemu w rozwiązaniu problemu. To co zobaczyła w kartach i odczytała z jego ręki przekazała mężczyźnie. Nieznajomy w pośpiechu opuścił mieszkanie wróżki. Od tego czasu słuch po nim zaginął.
Domek, w którym mieszkała pani Julia groził zawaleniem. Postanowiono go rozebrać. Kobieta musiała się wyprowadzić. Mówiono, że widziano w tym miejscu dziwne postacie, słyszano piski i krzyki. Lipiańczycy twierdzili , że działo się tak, ponieważ mieszkała tam czarownica (tak mówiono o wróżce).
Julia Dżus zamieszkała na tej samej ulicy, w budynku, w którym mieści się dziś biblioteka. Z nowego miejsca była bardzo zadowolona. Mieszkanie jej znajdowało się na parterze, mogła więc swobodnie przy pomocy kul ortopedycznych , przemieszczać się z pokoju do pokoju. Po wypadku samochodowym jej nogi nie były już takie sprawne. Mimo niepełnosprawności wróżka była bardzo aktywna. Własnoręcznie robiła wiele rzeczy z papieru. Dekorowała nimi swe okna. W pokoju stały zrobione przez nią lampiony, paliły się liczne świece, które dodawały uroku miejscu, w którym pani Julia zarabiała wróżeniem z kart i odczynianiem uroków.
Pewnego, późnego wieczoru kobieta usłyszała za oknem dziwne szmery. Wystraszona podeszła do okna i zobaczyła postać mężczyzny. Ubrany był w białą koszulę, dlatego tez jego osoba była tak widoczna. Próbował zajrzeć w okno. Kiedy wróżka wyjrzała, poznała widzianą niegdyś twarz. Była to twarz radosna, na której nie było widać cierpienia. Tak, to był nieznajomy, któremu przed laty pomogła. Kobieta zaprosiła gościa do mieszkania. Opowiedział jej, że u niego wszystko dobrze. Szukał wróżki tak długo, aż wreszcie ją odnalazł.
Pani Julia poczuła jakąś dziwną bliskość do nieznajomego. Dużo ze sobą rozmawiali. Okazało się, że oboje przeszli bardzo wiele, życie ich nie oszczędzało. Było im razem dobrze.
Po jakimś czasie zamieszkali ze sobą. Sąsiedzi kobiety mówili, że łączyło ich wielkie uczucie. Pani Julia nadal zarabiała na życie wróżąc i odczyniając uroki, a w zamian dostawała owoce i ryby, a pan Piotr (tak miał na imię nieznajomy) oddawał się pisaniu książek. W ich mieszkaniu było niezwykle czysto. Pokój zdobił ołtarzyk, na którym stały palące się świece i lampiony. Wszędzie leżały książki. Było ich bardzo dużo. Miłością do czytania książek zarazili mieszkańców Lipian.
Był rok 1971. Wróżka Julia i pan Piotr byli już w podeszłym wieku. Nagle o godzinie 22, mieszkańcy ulicy Szkolnej zauważyli w mieszkaniu pary ogień, który bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Rozpoczęli akcję ratowania. Wyciągnęli nieprzytomną kobietę z pokoju. Paliło się wszystko: książki, pościel na łóżku, firany i mały stolik z kartami. Pana Piotra nie mogli znaleźć. Odnaleziono go, gdy ugaszono pożar.
Pan Piotr niestety zginął, a kobieta trafiła do szpitala. Jedni mówią, że wróciła i mieszkała nadal w Lipianach, a inni, że zabrała ją rodzina.
W miejscu zamieszkania pani Julii powstała piękna biblioteka. Mówi się, że duch pani Julii jest w niej wciąż obecny. Biała dama, bo tak nazywano wróżkę, przechadza się nocą wśród regałów książek. Co jakiś czas, w oknach biblioteki pojawia się biała postać, to pani Julia – dobry duch tego miejsca.