,,Lipiany czytają – taka gmina”
28 listopada, 2025Oto kolejna propozycja naszej czytelniczki Eweliny:
#recenzja
Przemysław Kowalewski – autor
„Kurort” FILIA Mroczna Strona
„Kurort” Przemka Kowalewskiego od początku czytałam z wrażeniem, że to książka, która nie pozwala odetchnąć ani na chwilę. To już kolejna część cyklu o Ugne Galancie i od razu czuć, że autor zabiera bohatera w przestrzeń jeszcze mroczniejszą, bardziej zamkniętą i klaustrofobiczną niż wcześniej. W poprzednich tomach Galant poruszał się w świecie PRL-owskich ulic, pełnym podsłuchów, podejrzeń i drobnych intryg, które zawsze mogły okazać się śmiertelnie groźne. Tutaj trafia do zakładu psychiatrycznego – miejsca, które z założenia ma być bezpieczne, a w rzeczywistości staje się pułapką, w której zacierają się granice między leczeniem a okrucieństwem.
Fabuła zaczyna się niewinnie: Ugne podejmuje terapię antyalkoholową, ale szybko okazuje się, że to tylko fasada. W szpitalu pod kierownictwem profesora Szafira kryje się coś więcej – jedno skrzydło, nazwane przez pacjentów „Kurortem”, owiane jest milczeniem i strachem. W miarę jak bohater poznaje zakład, odkrywa, że to, co miało być miejscem leczenia, staje się przestrzenią manipulacji, przemocy i eksperymentów, o których lepiej byłoby nie wiedzieć. Napięcie narasta powoli, ale konsekwentnie, a każdy drobiazg – od skrzypienia podłogi po nerwowe spojrzenie – buduje poczucie, że „Kurort” nie jest zwyczajnym szpitalem, ale czymś w rodzaju laboratorium zła.
W tym wszystkim największe wrażenie zrobiła na mnie postać profesora Szafira. To nie jest groteskowy złoczyńca, którego można łatwo potępić. To człowiek spokojny, opanowany, przekonany o słuszności własnych działań. W imię nauki i postępu prowadzi badania, które de facto są eksperymentami na pacjentach – ludziach bezbronnych, uzależnionych od systemu i pozbawionych prawa głosu. Szafir tłumaczy wszystko językiem nauki i troski, ale im dalej w fabułę, tym bardziej czuć, że to tylko parawan dla czegoś o wiele groźniejszego. To właśnie wątek badań sprawia, że „Kurort” przestaje być tylko thrillerem historycznym, a staje się opowieścią o etyce i jej braku – o tym, jak łatwo można przekroczyć granicę, gdy człowiek uzna, że cel usprawiedliwia środki.
Czytając o Szafirze, miałam wrażenie, że patrzę na literacki obraz historii, którą znamy z XX wieku – momentów, gdy nauka stawała się narzędziem ideologii i opresji. Najbardziej przerażające było dla mnie to, że Szafir nie był szaleńcem – był do bólu racjonalny, zimny, wierzył w swoje racje. To czyniło go bardziej prawdziwym i bardziej niepokojącym, bo przypominało, że największe zło często rodzi się nie w krzyku, ale w ciszy laboratorium, w sterylnych salach i wśród ludzi, którzy wierzą, że robią coś ważnego.
Na tle tego wszystkiego Ugne Galant staje się bohaterem niezwykle ludzkim. W poprzednich częściach widziałam go w ruchu – szukał, tropił, próbował rozwiązywać zagadki. Tutaj zostaje zamknięty w murach szpitala, gdzie nie ma dokąd uciec, gdzie musi zmierzyć się zarówno z systemem, jak i samym sobą. Jego walka z nałogiem i przeszłością w tej pozycji nabiera nowego znaczenia, bo zostaje skonfrontowana z miejscem, które obnaża ludzkie słabości zamiast je leczyć. Galant dojrzewa – mniej w nim brawury, więcej świadomości, że każdy krok może kosztować za dużo.
„Kurort” zrobił na mnie wrażenie nie tylko jako powieść o tajemnicy, ale przede wszystkim jako historia o człowieku uwikłanym w mechanizmy większe od niego. Atmosfera jest tu mistrzowsko zbudowana – duszna, pełna napięcia, podszyta lękiem. Ale to, co zostaje po lekturze najdłużej, to pytania o odpowiedzialność. O to, czy nauka oderwana od etyki w ogóle ma sens. O to, ile jest wart człowiek wobec systemu, który dla własnych celów gotów jest z niego uczynić materiał badawczy. I wreszcie o to, jak każdy z nas zachowałby się na miejscu Galanta – czy miałby odwagę spojrzeć w oczy prawdzie, czy raczej odwróciłby wzrok.
Po skończeniu książki miałam poczucie, że „Kurort” nie jest tylko kolejną częścią cyklu, ale jego kulminacją. Łączy to, co w poprzednich tomach było najważniejsze – historyczny kontekst, thrillerową intrygę, psychologiczne napięcie – i dodaje do tego głębię etyczną, która sprawia, że lektura zostaje w człowieku na długo. To nie jest pozycja, którą można po prostu odłożyć na półkę. Ona wraca – w pytaniach, w obrazach, w poczuciu, że świat w niej przedstawiony wcale nie jest aż tak odległy od naszego.
Ewelina Białogołąbek



